środa, 13 lipca 2011

Wróciłam. 70 dziadka była ok, oprócz nowo poznanego niby wujka a jednak kuzyna, który chwalił się jak to nie jest zajebisty w fotografii i ile to lat nie robi zdjęć (człowiek koło 50) a potem okazało się, że cały czas robił zdjęcie na Automacie :D Uwielbiam takie sytuacje. Wiem, może czasem jestem wredna, ale wyczuwam ludzi, którzy przesadzają z chwaleniem się i okazuje się, że nie mają pojęcia o czym mówią ;)
Kilka zdjęć z wyjazdu:

Moja kochana Prababcia, która 21 czerwca kończyła 93 lata, widząc, że przynoszę jej prezent prawie się popłakała, mówiąc że "zawsze o niej kochana wnuczka pamięta". Na drugi dzień, gdy wyjeżdżałam czmychła szybko do pokoju i przyniosła mi te zdjęcie + swoje z dowodu. anyway, to zdjęcie jest z 1939r. z jej ślubu. Na dodatek ma taką historię, że szok. Myślałam, że śluby "umawiane" tak naprawdę były tylko wśród arystokracji, a od babci nagle usłyszałam, że ona płakała przez tydzień, gdy usłyszała, że ma wychodzić za mąż, na dodatek z facetem 10 lat starszym, bo... miał majątek. Szok. Myślałam, że takie coś nie miało miejsce w mojej rodzinie.

wtorek, 5 lipca 2011

Poszła kupić trampki, wróciła... oczywiście, że z czymś innym!

Helllo :)
Kochani, piszę do was pełna szczęścia. Może to wina 2 desperadosów i spalonych 4 fajek, nie wiem, aczkolwiek wiem, że jest dobrze i tak powinno pozostać do końca wakacji. Moje podejrzenia o tym, że ekipa ma do mnie dystans chyba były błędne, gdyż dzisiaj jak pojechałam na naszą miejscówę wszystko było jasne i przejrzyste, a ja znów czułam się jak u swoich. Nienawidzę, gdy dziewczyny są zazdrosne. Szczególnie te, które znam już kupę czasu. Jest taka jedna, z którą chodziłam do klasy w gimnazjum i jest dla mnie wredna, gdyż odnowiłam znajomość z jej przyjaciółką (w gimnazjum ją poznałam dzięki niej (masło maślane wiem -,-) i wszystkie się przyjaźniłyśmy-chyba można to tak nazwać) i dwa razy spotkałyśmy się bez niej, gdyż raz - wolała iść na imprezę niż pocieszać przyjaciółkę, że chłopak ją wyje**ł, a drugi raz nie chciała iść znów na moją imprezę. Więc w czwartek pokazała pełną klasę swojej wredności, nie chcąc mi powiedzieć, gdzie jest organizowany grill, a dziś marudząc przy pożyczaniu mi otwieracza. Szkoda gadać. Tak to jest jak się jest (przepraszam wszystkich normalnych...) jedynakiem.
Dzisiaj niektórzy stwierdzili z ekipy, że muszą zacząć oglądać Skinsów. Pytając mnie o czym to jest, bo się robi o tym głośno, nie wiedziałam im jak to wytłumaczyć, więc odp. "o znajomych, gdzie każdy praktycznie z każdym, budzą się w różnych miejscach i non stop imprezują, jednocześnie borykając się z problemami każdego nastolatka", ich odp? "Tak jak my!" (bez każdy z każdym xD)
Dzisiaj był mały Tokio Drift w wersji polskiej. Kumpela zadzwoniła "ratujcie! Stoję autem pod Silesią City Center na podziemnym, bo mi akumulator wysiadł", a co my zrobiliśmy? Zamiast jednego wysłać, to wszyscy 5 autami pojechali pomóc Hance. Ludzie patrzyli się na nas jak na idiotów, gdyż faceci prowadzili, a dziewczyny wychodząc z aut miały ze sobą każda praktycznie po piwie. I nasz okrzyk, gdy wysiedliśmy "Bo wszyscy jesteśmy w PLAYu"! (a tak serio to prawie nikt :D)

Czy was też od kilku dni męczy ból głowy? Ta pogoda mnie dobija -,-
Aczkolwiek dzisiaj już było widać przejaśnienia i wreszcie zobaczyłam błękitne niebo! No a potem oczywiście zaczęło znów padać... Aczkolwiek i tak nie poddawaliśmy się i siedzieliśmy na świeżym powietrzu, wdychając zapachy pobliskiej piekarni, która była już zamknięta oraz dym papierosowy.
A teraz zostawiam was z moim marzeniem...

piątek, 1 lipca 2011

I and all of the people...

Wszystko się komplikuje z dnia na dzień. Nie, że niby jakieś chore sytuacje się dzieją, ale mój mózg zaczyna inaczej funkcjonować. Brakuje mi kogoś obok. Wiecie, są rodzice i niby brat, ale jednak brak mi tego kogoś obok do kogo bezpretensjonalnie mogłabym przytulić się w każdym momencie i posłuchać jego bicie serca. Czuję pustkę.





without you...





...is there.


odzywa się niebezpiecznie u mnie instynkt macierzyński. I chyba dlatego, że wychodzą pewne komplikacje u mnie w zdrowiu... Naprawdę nie mogę pozbyć się myśli jak to będzie za kilka lat, nie mogę doczekać się kiedy będę rozpieszczać swoje dziecko i się z nim bawić, aczkolwiek najpierw trzeba zadbać o swoją karierę i pozycję 'na rynku', a potem mąż, dziecko itp.  Chyba powoli dorastam, bo kiedyś patrząc na małe dziecko miałam tylko myśli 'co ten bachor tak wrzeszczy', teraz bym z chęcią utuliła każde napotkane niemowlę 
Coś co przygniotło ostatnio moje serce, uwielbiam ten kawałek i teledysk. Moja skryta miłość do Eminema wzrosła maxymalnie po nim ;)


Google Website Translator Gadget